← Magazyn 3 / 2023
Mały krok dla człowieka
Rozmowa z Jakubem Fabisiem, psychologiem oraz terapeutą, na temat troski o zdrowie psychiczne swoje i innych.
Piotr Statucki: Cześć! Dziękuję Ci za znalezienie czasu na spotkanie. W ramach rozbiegu zacząłbym od ogólnego pytania o to, jak w ogóle może wyglądać profilaktyka zdrowia psychicznego – taka indywidualna, codzienna. O czym warto tutaj pamiętać i co jest w naszym zasięgu? Mam wrażenie, że niekiedy porady tego typu są bardzo szczegółowe, a innym razem potrafią opierać się na ogólnikach i na turbopozytywności (pokochaj samego/samą siebie). Nie ma tam konkretnych narzędzi i trudno też wdrożyć je w życie.
Jakub Fabiś: Jasne, ja również dziękuję, że mogę się tutaj wypowiedzieć i podzielić czymś, co może się okazać dla kogoś przydatne. Wydaje mi się, że takie pytanie o profilaktykę wymaga spojrzenia na kilka jej aspektów. Zanim opowiem szerzej o każdym z nich, co na pewno zajmie trochę czasu, myślę, że wszystko można streścić do rady, aby zadbać o swoje potrzeby: przyjrzeć się im, lepiej je zrozumieć i działać w sposób, który pomoże je zaspokoić.
Kiedy mówię o tych potrzebach, to mam na myśli kilka ich grup. Przede wszystkim obszarem, od którego możemy zacząć i w którym możemy samodzielnie działać, jest obszar naszej fizyczności. Musimy pamiętać o tym, że psychika łączy się bardzo silnie z naszym ciałem. Dlatego ważne jest, aby w profilaktyce dotyczącej zdrowia psychicznego skupić się na samym początku na zaspokojeniu takich potrzeb, jak potrzeba wypoczynku, potrzeba zrównoważonej diety i regularnego jedzenia, czy potrzeba dotycząca aktywności fizycznej. Natomiast to jest oczywiście tylko jedna z grup potrzeb – nie mam zamiaru redukcjonistycznie podchodzić do tematu i mówić, że najlepszym lekarstwem na depresję jest bieganie!
P.S.: Jakie są inne kategorie potrzeb?
J.F.: Druga grupa potrzeb, która jest niezwykle istotna, to grupa potrzeb emocjonalnych. O niej często zapominamy albo w jakiś sposób ją zaniedbujemy. Przede wszystkim ważne jest, by pamiętać, że nasze emocje – niezależnie od tego, czy są pozytywne, czy negatywne (a więc czy są przyjemne, czy są nieprzyjemne) – czemuś służą i o czymś nas informują. To jest główna funkcja emocji, żeby mówić nam o tym, co się dzieje z nami oraz o tym, co się dzieje w naszym otoczeniu. Ten komunikat, który dają nam emocje, zawiera w sobie także pewną informację na temat potrzeb, które w tym momencie odczuwamy. Mówię tu także o tych trudnych emocjach takich jak złość czy smutek. Ważne jest zaakceptowanie tego, że trudne emocje także są częścią naszego życia. Mogą one nas na przykład informować o tym, że coś w naszym otoczeniu wymaga zmiany, jakaś nasza potrzeba nie jest zaspokojona, albo że ktoś przekracza nasze granice, ale nie będziemy tego wiedzieć, dopóki tych emocji do siebie nie dopuścimy i nie postaramy się ich zrozumieć.
Bardzo często w momencie, w którym ktoś trafia do mojego gabinetu, niezależnie od tego, czy zgłasza się z zaburzeniami lękowymi, czy z zaburzeniami depresyjnymi, to zgadzamy się z pacjentem, że jego problemy właściwie w dużej mierze można streścić do takiego stwierdzenia: „emocje zaczynają mi przeszkadzać, emocje zaczynają mnie przytłaczać i/lub utrudniać funkcjonowanie”. Łatwo sobie wtedy pomyśleć, że najlepszym rozwiązaniem tego problemu byłoby to, żeby w ogóle emocje od siebie odsunąć. Terapia nigdy na tym nie polega. Terapia ma naprawić naszą relację z emocjami, która pozwoli na to, żeby się tym emocjom lepiej przyjrzeć, lepiej zauważać, co one nam mówią i zaspokoić te potrzeby, które za emocjami stoją. Pierwszym etapem terapii – a jednocześnie czymś, co każdy może robić we własnym zakresie – bardzo często jest oduczenie się negatywnego oceniania własnych emocji, także tych trudnych. Kiedy zaczynamy pracować nad emocjami, najpierw musimy je wyłapać, przyjrzeć im się i lepiej je zrozumieć. Ważne jest, aby pamiętać, że w momencie, w którym próbujemy te emocje od siebie odsuwać, to w zasadzie porywamy się z motyką na słońce – zużywamy bardzo dużo energii na coś, co jest w gruncie rzeczy niemożliwe, a efekt często jest odwrotny. Czasami zdarza się też, że gdy nie udaje się nam tych emocji odsunąć, to dodatkowo pojawia się złość na samego siebie, że nie potrafimy sobie poradzić z tymi emocjami, więc te emocje jeszcze bardziej eskalują, a koło się zamyka.
W tym momencie wiemy, że wszystkie emocje są potrzebne. To, że unikamy w pewien sposób tych trudnych emocji, tych – jak to ludzie mówią – „złych” emocji, bierze się między innymi z przekonań, które wynosimy z dzieciństwa. Bardzo często pracuję w gabinecie z takimi przekonaniami. Jeżeli pracuję z mężczyznami, to wychodzi przekonanie, że „chłopaki nie płaczą”. A kiedy pracuję z kobietami, to słyszę nieraz taką myśl, którą one od babci, cioci czy mamy przejęły w dzieciństwie, że „złość piękności szkodzi”. Takie mądrości ludowe połączone z tzw. toksyczną pozytywnością są podstawą do tego, żeby akceptować tylko pozytywne emocje i właściwie wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku, nawet kiedy w porządku nie jest. To prowadzi do pewnej blokady, która sprawia, że z emocjami jest nam jeszcze trudniej sobie radzić.
P.S.: Na co jeszcze powinniśmy zwrócić uwagę?
J.F.: Te potrzeby emocjonalne wiążą się jeszcze z jedną grupą potrzeb, o które warto zadbać, jeśli chodzi o profilaktykę zdrowia psychicznego. Ważne są potrzeby związane z kontaktami z innymi ludźmi. Każdy z nas potrzebuje od czasu do czasu jakiegoś wsparcia. Moi pacjenci często mówią o poczuciu samotności, które im towarzyszy. Dla lepszego samopoczucia czasami wystarczyć może zwykła wymiana zdań. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy dysponuje grupą bliskich osób, gotowych do głębokiej rozmowy. Czasami osoby, które w którymś momencie swojego życia zmagały się z depresją czy innym zaburzeniem odcięły się od innych, zaczęły się izolować. Natomiast nawet w takich sytuacjach warto jest wyjść czasami gdzieś pomiędzy ludzi, chociażby do kina. Kiedy czujemy się samotni, warto jest napisać do jakiegoś znajomego czy zacząć udzielać się na forum, które dotyczy naszych zainteresowań. Wzmocnić w sobie przekonanie, że nie jesteśmy sami na tym świecie.
Ostatnia rada, którą chciałbym się podzielić w ramach tej profilaktyki brzmi: „unikajmy unikania”. Bardzo często w momencie, w którym zaczynamy odczuwać obniżony nastrój, to mamy tendencję do tego, żeby unikać sytuacji, w których przewidujemy, że mogą się pojawić jakieś trudne emocje. Nie wychodzimy z domu, izolujemy się od innych osób, nie podejmujemy różnych aktywności, które do tej pory podejmowaliśmy. Jest to naturalne, że tak się dzieje i wynika to z faktu, że nasz umysł jest bardzo krótkowzroczny. Wyobraźmy sobie sytuację, w której czujemy się trochę gorzej i odwołujemy wszystkie nasze plany – zostaniemy w domu, nie będziemy się w nic angażować. Na chwilę rzeczywiście poczujemy się lepiej, doznamy ulgi, że nie musimy wychodzić. Tylko że na dłuższą metę wzmocnimy w sobie przekonanie o tym, że jesteśmy samotni, że nie dajemy sobie rady, że marnujemy nasze życie i nasz czas.
Osoby, które zmagają się z depresją, wpadają w taką pułapkę myślenia: „zacznę robić rzeczy, jak mi się zachce”, a prawda jest taka, że to nie działa. Często jest odwrotnie i najpierw musimy zacząć działać, żeby nam motywacja do robienia różnych rzeczy i satysfakcja z tego wynikająca powoli zaczęła wracać. W momencie, w którym zauważamy, że nasza aktywna gdzieś spada, że zaczynamy wycofywać się z różnych naszych aktywności, radziłbym, żeby zaangażować się w nie mimo tego, że być może czasami nam się nie chce. Tu nie chodzi o to, żeby przez całe życie zmuszać się do czegoś, co nam nie sprawia przyjemności. Natomiast jeżeli wiemy, że kiedyś coś nam sprawiało przyjemność, że kiedyś nam to pomagało, to starajmy się angażować w te aktywności także ze względu na to, że być może za pierwszym czy za drugim razem to nie będzie dla nas frajda, ale może za piątym pojawią się pozytywne emocje, pojawi się chęć, siła do działania. To jest najlepsze, co my możemy zrobić, żeby przełamać bierność, która sprzyja pogłębianiu się czy depresji, czy jakichkolwiek innym problemów.
To są takie podstawowe rzeczy, o które należy zadbać w profilaktyce zdrowia psychicznego: podsumowując, nasze potrzeby fizyczne, nasze potrzeby emocjonalne i nasze potrzeby społeczne.
P.S.: Wspomniałeś o osobach, które przychodzą do ciebie jako do terapeuty. Chciałbym dopytać o to, w jaki sposób rozpoznać ten moment, kiedy właśnie potrzebujemy już wsparcia, które wykracza poza nasze możliwości czy poza sieci wsparcia, o których mówiłeś.
J.F.: Zacznę może od największej oczywistości, ale też czuję się w obowiązku poruszyć ten temat. W momencie, w którym pojawiają się jakieś myśli rezygnacyjne, dotyczące własnej śmierci, samobójstwa to wtedy jest taki ostateczny moment, gdzie już naprawdę konieczne jest skonsultowanie się z profesjonalistą. Wykraczając poza obszar zagrożenia życia, rzeczywiście często osoba, która dosyć dobrze funkcjonuje na co dzień, czuje, że chciałaby jednak pójść na terapię. Takim przełomowym momentem często jest sytuacja, w której zdajemy sobie sprawę, że nasze przeszłe doświadczenia albo trudności w radzeniu sobie z trudnymi emocjami, o których przed chwilą mówiłem, na tyle utrudniają nam funkcjonowanie, że nie jesteśmy w stanie w pełni angażować się w to, co jest dla nas w życiu ważne. Nie jesteśmy w stanie czerpać pełnej satysfakcji z tego, co robimy. Myślę więc, że to jest taki moment, w którym rzeczywiście warto rozważyć terapię.
P.S.: Dopytałbym też, bo wydaje mi się to istotne, o proces poszukiwania terapeuty czy terapeutki. Wiem, że nie zawsze udaje się znaleźć taką osobę, która nam odpowiada. I wiem, że niektórzy potrafią też zniechęcić się po jednej, drugiej nieudanej próbie poszukiwań. Czy miałbyś jakąś radę w tym zakresie?
J.F.: Tak, wydaje mi się, że też nawiązując trochę do poprzedniego pytania, chciałbym zwrócić uwagę na to, że właściwie, zanim się zgłosimy do jakiegoś konkretnego psychologa czy do konkretnego psychoterapeuty, w momencie kryzysu zawsze możemy skorzystać z jakiegoś telefonu zaufania. Jest ich sporo, natomiast dwa, które sobie zapisałem też przed naszą rozmową, to: telefon Centrum Stop Depresji oraz ten, który znajduje się na Forum Przeciw Depresji. Są to instytucje, które pozwalają nam za darmo skorzystać z infolinii w momencie, w którym potrzebne nam jest wsparcie. Forum Przeciw Depresji to organizacja, która udostępnia też na swojej stronie mapę ośrodków, w których w Polsce możemy uzyskać pomoc psychologiczną. Można tam uzyskać także informacje dodatkowe, na przykład porozmawiać o tym, co się teraz w naszym życiu dzieje, na przykład o objawach pogorszonego nastroju, które u siebie zauważamy. Wtedy można upewnić się, że to jest ten moment, w którym potrzebujemy terapii i dowiedzieć się co jeszcze zrobić dla siebie przed jej podjęciem.
Jeżeli zdecydujemy się szukać psychoterapeuty we własnym zakresie, także w sektorze prywatnym, to miałbym jedną radę. Niestety zdarza się tak, że osoby, które nie mają kompetencji do tego, żeby pracować psychoterapeutycznie, ogłaszają się jako psychoterapeuci. Najprostsza metoda, którą bym tutaj polecał, to zweryfikowanie, czy dana osoba ma adekwatne wykształcenie. Taka informacja powinna widnieć na stronach internetowych, na których zazwyczaj znajdujemy psychoterapeutę. Możemy dzięki temu sprawdzić, czy ukończył pięcioletnie studia magisterskie, czyli czy jest psychologiem, oraz czy ukończył lub jest w trakcie szkoły psychoterapii w danym nurcie. W momencie, w którym ta informacja znajduje się na stronie, to jesteśmy w stanie z pewnym prawdopodobieństwem stwierdzić, że jest to osoba przygotowana do tego, żeby pracować długoterminowo ze swoimi pacjentami. Jednocześnie trzeba pamiętać o tym, że nie istnieje terapeuta, z którym dobrze pracowałoby się każdemu. Dlatego bardzo ważne jest to, żeby się nie zniechęcać. Często od razu trafiamy na terapeutę, z którym łapiemy dobry kontakt, ale kiedy indziej udaje się to dopiero za którymś razem i wcale nie musi to być wina ani terapeuty, ani pacjenta.
P.S.: Chciałbym teraz przejść do innego spojrzenia, bo wydaje mi się, że idea takiego dbania o siebie, self-care, jest ważna, ale jest też mocna indywidualistyczna i czasem to my stanowimy czyjąś sieć wsparcia. Jak należy się zachować, jakie kroki można poczynić, kiedy zauważamy, że bliska osoba doświadcza gorszego samopoczucia czy kryzysu?
J.F.: Jeżeli mówimy o takich przypadkach, w których to jest ktoś z naszego bliskiego otoczenia i wskazuje na przykład cechy obniżonego nastroju, to ważne jest, żeby pamiętać o kilku kwestiach. Wszystkie sprowadzają się znalezienia złotego środka. Musimy przede wszystkim zadbać o siebie i pamiętać o tym, że my nie jesteśmy odpowiedzialni za – tutaj biorę w cudzysłów – „uleczenie” tej osoby. My możemy ją wspierać, możemy robić to, co jest w naszej mocy, natomiast czasami najlepszym wsparciem będzie przekierowanie tej bliskiej osoby do kogoś, kto jest w stanie udzielić jej specjalistycznej pomocy. To, co my możemy zrobić we własnym zakresie, to przede wszystkim dawać tej osobie sygnały dotyczące tego, że my dla niej jesteśmy w momencie, w którym ona by potrzebowała porozmawiać, otrzymać od nas jakieś wsparcie. Natomiast mówiłem tutaj o złotym środku, bo ważne jest też to, żeby nie wpaść w pułapkę polegającą na tym, że my będziemy zarzucać tę osobę kolejnymi rozwiązaniami jej problemów w momencie, w którym ona być może po prostu nie będzie na nie gotowa. Wówczas zarówno ona się jeszcze bardziej zniechęci do szukania pomocy, jak i my będziemy odczuwać pewną frustrację, że nasze dobre rady nie działają. Ważne, aby przede wszystkim dać innej osobie pole do tego, żeby ona mogła z nami porozmawiać, wygadać się, ponieważ sama możliwość podzielenia się trudnościami z osobą trzecią bardzo dużo zmienia. Inni ludzie bardzo często nie oczekują od nas, że my damy receptę na to, co powinni teraz zrobić, żeby nagle poczuć się lepiej. Samą wartością jest dla nich to, że nie są z tym problemem sami, że mogą się nim z nami podzielić. Czasami nawet milcząca obecność przy takiej osobie jest w stanie dużo zmienić.
Ostatnią kwestią, którą do tego wątku chciałem dołożyć to, żebyśmy w trakcie spędzania czasu z osobą, która w danym momencie zaczyna wykazywać objawy jakiegokolwiek zaburzenia emocjonalnego, rozmawiali z nią na tematy, które nie są związane z jej problemami. Krótko mówiąc, rozmawiajmy dalej z tą osobą o tym, o czym rozmawialiśmy do tej pory – o naszych ulubionych filmach, o tym, co robiliśmy wspólnie w wolnym czasie. Mówię o tym dlatego, żeby uniknąć takiej sytuacji, w której osoba, która zmaga się z depresją, ma poczucie, że została sprowadzona tylko do swojej depresji i że teraz jej postrzeganie przez swoich znajomych opiera się na tym, że ona zmaga się z pewną chorobą. Dostrzegajmy osobę pod tą depresją, ona cały czas tam jest i może z nami porozmawiać także na inne tematy.
P.S.: To jest bardzo ważna uwaga. Wspomniałeś o możliwych pułapkach w myśleniu o wsparciu i o zdrowiu psychicznym. Zastanawiam się, także w nawiązaniu do mojego pierwszego pytania, nad językiem medialnym i różnymi popularnymi przekonaniami o zdrowiu psychicznym. Czy masz może jakieś swoje najmniej ulubione zdroworozsądkowe przekonania dotyczące zdrowia psychicznego – takie, które wykorzystując tę okazję, chciałbyś obalić czy jakoś się z nimi skonfrontować?
J.F.: Jasne, trochę się tego nazbierało, natomiast tutaj nawiążę do tego, o czym mówiłem też wcześniej, czyli do toksycznej pozytywności. To jest takie zjawisko, które jest bardzo trafnie opisane w książce „Toksyczna pozytywność” Whitney Goodman. Ta książka ujmuje to, co mi bardzo przeszkadza w dyskursie dotyczącym radzenia sobie z różnymi trudnościami. Jest to właśnie nacisk na to, żeby cały czas myśleć pozytywnie, żeby skupiać się tylko na pozytywne emocjach, na wspomnianym już myśleniu o tym, że przez cały czas ma być dobrze i że tylko pozytywne emocje powinny nam towarzyszyć. Po pierwsze, jest to zaklinanie rzeczywistości. W życiu każdego z nas pojawiają się jakieś trudności. Nikt nas nie przeżywa tylko pozytywnych emocji i tylko pozytywnych doświadczeń. Po drugie, to znowu jest próba odsunięcia od siebie tych emocji, które są naturalne i które mówią nam o pewnych rzeczach. Krótki przykład: złość jest emocją, która mówi nam o tym, że nasze granice zostały przekroczone. W momencie, w którym wchodzimy w taką właśnie toksyczną pozytywność, to umniejszamy tej złości – udajemy, że wszystko jest okej, nawet kiedy nie jest okej. W pewien sposób pozwalamy też innym osobom przekraczać nasze granice. Umniejszamy naszym emocjom, a tym samym umniejszamy naszym potrzebom. Jest pewna bardzo popularna książka pisana z takiej perspektywy, która swego czasu zrobiła dużo zamieszania – na rynku zyskała tytuł bestsellera i jest po części odpowiedzialna za wprowadzenie do zbiorowej świadomości mitu dotyczącego tego, że wystarczy bardzo mocno chcieć, żeby wszystko szło po naszej myśli. Jak wiemy, takie przekonanie często nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością, co jest szczególnie trudne dla osób, które nie są na to w żaden sposób przygotowane. W moim przekonaniu zdrowe sposoby radzenie sobie polegają nie na udawaniu, że trudności nie istnieją, a na budowaniu umiejętności akceptowania ich i szczęśliwego życia pomimo ich występowania.
Korzystając z tej okazji (i żeby nie być tylko marudą), to chciałbym poruszyć inny wątek książkowy. Często zapomina się, że w momencie, w którym my sami chcemy zadziałać w obszarze naszego zdrowia psychicznego czy po prostu lepszego rozumienia siebie, to mamy do dyspozycji dużo wartościowych pozycji samopomocowych na rynku wydawniczym. Łatwo jest się natknąć na buble, które powielają fałszywe informacje, albo na takie poradniki, które z kolei nic nowego do naszego życia nie wnoszą, bo wałkują cały czas te same oczywistości. Jednocześnie jest grupa takich książek, które są naprawdę dobre. Mogę polecić trzy pozycje, które uważam za wartościowe i które polecam pacjentom.
Jeśli myślimy o książce samopomocowej dla osób, które zmagają się przede wszystkim z obniżonym nastrojem, to polecałbym książkę „Pokonaj depresję, zanim ona pokona ciebie” Roberta Leahiego. Nie jestem fanem tego tytułu, ponieważ brzmi trochę jak groźba, ale treść jest bardzo wartościowa. Ta książka jest też o tyle dobra, że nie musimy czytać jej całej, tylko możemy skupić się na rozdziałach czy partiach, które dotyczą naszych objawów i trudności, z którymi się aktualnie zmagamy. Jeżeli chcielibyśmy lepiej zrozumieć nasze emocje, to polecałbym książkę „ABC twoich emocji” Maultsbiego i współpracowników. Ona daje nam wgląd w to, jak nasze myśli i nasze przekonania kształtują nasze reakcje emocjonalne. Pozwala też właśnie na lepsze zrozumienie tych emocji, dopuszczenie ich do siebie i rozszyfrowanie sensów, które za różnymi emocjami stoją. Dla osób, które zmagają się z trudnością z asertywnością i mają problem z zadbaniem o własne granice, poleciłbym książkę „Stanowczo, łagodnie, bez lęku”. To jest książka Marii Król-Fijewskiej. Myślę, że to jest taki aktualny temat także na koniec roku, bo ten świąteczny klimat bardzo sprzyja naruszaniu granic, szczególnie w rodzinnym gronie. Mam poczucie, że to są trzy książki, które są bardzo cenne i nie popadają ani w klepanie oczywistości, ani bardzo naukowy język. Są przystępnie napisane, a zarazem rzeczywiście coś wnoszą.
P.S.: To cenna wskazówka – przyznam, że dla mnie ten gatunek samopomocowy stapia się gdzieś w jedno. Tytuły i okładki są opracowane w podobnym stylu, a gdy różnice występują dopiero w treści, to trudniej trafić na takie właśnie wartościowe pozycje.
J.F.: Dokładnie jest tak, jak mówisz. Sam podział książek na sekcje w księgarniach już utrudnia sprawę. Bardzo często te książki samopomocowe, dotyczące psychologii czy, powiedzmy, autoterapii leżą na tej samej półce co książki dotyczące na przykład coachingu albo duchowości. I to są trzy zupełnie odrębne kwestie. Jasne, wszystkie są w jakiś sposób powiązane z rozwojem osobistym, natomiast osoba sięgająca po książkę, która jest zatytułowana – strzelam – „Podróż w głąb siebie” [sprawdziliśmy, książka o tym tytule istnieje – P.S; jak się okazało, nawet kilka – J.F.], właściwie nie ma pojęcia, na co trafi. Być może jest to ktoś, kto chce zgłębić swoje emocje, a trafi na książkę z gruntu religijną albo dotyczącą prowadzenia swojego biznesu. Różnie to może być, dlatego warto rzeczywiście zrobić porządny research, zanim pójdziemy do księgarni.
P.S.: Nawiązałeś w wypowiedzi do relacji rodzinnych. I świadomy twoich zainteresowań badawczych chciałbym podpytać właśnie o to, w jaki sposób rozmowy o zdrowiu psychicznym mogą wyglądać w kontekście międzypokoleniowym. Na co zwrócić uwagę w takiej sytuacji, kiedy nasi rodzice, dziadkowie mogą nie mieć dużej świadomości tego tematu? Nie mówię, że jest to reguła, ale wydaje mi się, że to jest temat, który po prostu nie funkcjonował albo nie funkcjonował publicznie w tak dużym stopniu, kiedy oni dorastali.
J.F.: Myślę, że tutaj znowu bardzo to zależy od jednostki oraz światopoglądu jej rodziny. Gdybym miał to sprowadzić do jednej, konkretnej rady, to powiedziałbym, że jeżeli ktoś ma taką potrzebę, być może powinien po prostu mówić otwarcie i z odwagą. Z dwóch powodów – po pierwsze, zadziała w ten sposób oddolnie poprzez oswajanie tych naszych rodziców, dziadków z tematyką zdrowia psychicznego w ogóle. Po drugie, w ten sposób zadba też o swoje potrzeby. Możemy myśleć o tym, że lepiej nie poruszać tego tematu, bo jakoś naruszymy granice światopoglądu naszych rodziców, dziadka, ciotki. Jednak, gdy się nad tym zastanowimy, to alternatywą może być wyparcie pewnej części siebie czy zaprzeczenie temu, że jakiś problem istnieje, czyli znowu nie będzie to sprzyjało zaspokojeni pewnej naszej potrzeby związanej z wyrażaniem czy ze zrozumieniem siebie. Być może to krzywe spojrzenie ciotki przy wigilijnym stole będzie w związku z tym mniejszym złem? Dodatkowo warto pamiętać o tym, że w momencie, w którym będziemy ukrywać to, że korzystamy z pomocy, możemy podtrzymać w sobie samych przekonanie o tym, że jest to coś wstydliwego – coś, o czym nie można mówić, coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. Myślę, że tutaj warto pamiętać o tym, że im więcej będziemy mówić o tej depresji czy o jakichkolwiek innych problemach psychicznych, tym bardziej oswoimy całe społeczeństwo z tym, że to jest ważny problem, on gdzieś istnieje i nie zamiatamy go pod dywan.
Jednocześnie nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jako apel do wszystkich, że mają teraz rozgłaszać wszem wobec to, czy korzystają z pomocy psychologicznej lub mają jakieś problemy ze zdrowiem psychicznym. To musi być indywidualna decyzja. Każdy musi po prostu zdecydować, jak w swojej sytuacji najlepiej się zachować. Jeżeli czuje, że powiedzenie na głos o swoich problemach jest dla niego ważne, to oczywiście może to zrobić. Jeżeli dla kogoś ważniejszy jest spokój przy świątecznym stole, to również należy to uszanować. W tym miejscu znowu wracamy do słuchania własnych potrzeb, decydowania, którym z nich nadamy pierwszeństwo i co jest dla nas ważniejsze.
P.S.: Ten wywiad najpewniej zostanie opublikowany dla naszej grupy czytelniczej na początku roku. Także mogę pod koniec zadać takie przekorne pytanie: postanowienia noworoczne, tak czy nie?
J.F.: Ja w ogóle jestem zwolennikiem wyznaczania sobie celów, więc jak najbardziej. Myślę, że wchodzenie w nowy rok jest fajną okazją, żeby zrobić sobie jakieś postanowienia. Natomiast nasuwa mi się taka sugestia, aby przy wyznaczaniu tych celów, zacząć od małych kroczków. Stawiając sobie cele – czy w terapii, czy na początku roku – starajmy się zacząć od jakiegoś małego kroku, po to, żeby po prostu się nie zniechęcić. Jak uda nam się zrobić jakiś mały krok w stronę naszych celów czy postanowień, to nas zmotywuje do tego, żeby zaplanować kolejny, kolejny i kolejny.
Jeżeli zaplanujemy sobie za dużo i rzucimy się na zbyt głęboką wodę, nie uda nam się zrealizować jakiegoś celu, który przekroczył nasze możliwości. Wtedy tylko bardziej się zniechęcimy czy wzmocnimy w sobie przekonanie, że nie jesteśmy w stanie osiągać tego, co dla nas ważne. Także postanowienia noworoczne jak najbardziej, ale takie stawiane z pewną życzliwością dla siebie oraz zrozumieniem swoich możliwości. Pamiętajmy, że stawiamy je sobie, żeby się zmotywować do działania, a nie do niego zniechęcić!
To by była też myśl na zakończenie, że właściwie wszystko, o czym tutaj sobie mówiliśmy do tej pory, możemy zacząć od tych małych kroków. Dbanie o swoje potrzeby fizyczne, potrzeby emocjonalne czy kontakty z innymi ludźmi możemy zacząć od naprawdę drobnych pierwszych kroków. Jeżeli na sam początek raz w tygodniu uda nam się z kimś spotkać – super, to nam pokaże, że my jesteśmy w stanie to zrobić i później możemy sobie wyznaczać cele, które będą obejmowały więcej spotkań z większą liczbą osób. Jeżeli uda nam się raz w tygodniu choćby pójść na spacer, to też jest zawsze jakiś krok do przełamania bierności i zadbania o siebie.
P.S.: Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Życzę zarówno Tobie, jak i Czytelnikom oraz Czytelniczkom naszego magazynu, wszystkiego dobrego na nowy rok i dużo energii do działania, także do stawiania małych kroków.
J.F.: Ja również bardzo dziękuję. W takim razie oczywiście dołączam się do tych życzeń i zachęcam do tego, żebyśmy w nowym roku bardziej zadbali o nasze potrzeby oraz byli bardziej życzliwi dla samych siebie.
👦 Jakub Fabiś – psycholog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny w trakcie szkolenia. Absolwent psychologii na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym SWPS w Katowicach (specjalność: psychologia kliniczna człowieka dorosłego), student Szkoły Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego. W gabinecie pracuje z dorosłymi oraz nastolatkami cierpiącymi na zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe, związane ze stresem, oraz obsesyjno-kompulsyjne. Pomaga także osobom zmagającym się z zaburzeniami behawioralnymi oraz z zaburzeniami osobowości.
💡 Korekta: Daria Malinowska
Przeczytaj więcej:
← Do strony głównej