Magazyn 1 / 2024

Droga do systemu wsparcia w organizacji

Piotr Statucki

Piotr Statucki

12 mar 2024

Droga do systemu wsparcia w organizacji

Opieka psychologiczna staje się współcześnie coraz bardziej podstawową i coraz szerzej poszukiwaną usługą. Dostrzegają to różne instytucje, które same decydują się na zapewnienie wsparcia swoim członkom_iniom zamiast polegania ze zewnętrznych źródłach pomocy. Dobrym przykładem takiej organizacji jest Związek Harcerstwa Polskiego. W rozmowie z Katarzyną Zgódko, psycholożką i instruktorką ZHP, staram się dowiedzieć, w jaki sposób była w stanie wraz z zespołem zbudować tego rodzaju system wsparcia.

Piotr Statucki: Na początek chciałbym Cię spytać, jak w ogóle rozpoczęło się Twoje doświadczenie z budowaniem struktury wsparcia zdrowia psychicznego w organizacji, jaką jest Związek Harcerstwa Polskiego?

Katarzyna Zgódko: To jest dość nietypowa historia. W organizacjach, takich jak firmy czy nawet niektóre stowarzyszenia pewne rzeczy dzieją się najczęściej, ponieważ ktoś u góry postanawia, że dana sprawa jest ważna i należy się nią zająć. A ta historia zaczyna się od drugiej strony. To pokazuje różnice w działaniu różnych organizacji, w tym specyfikę Związku Harcerstwa Polskiego. U nas budowanie struktury odpowiedzialnej za wspieranie zdrowia psychicznego zaczęło się, gdy spotkały się potrzeby dołu i góry.

W 2020 roku pracowałam przy projekcie, który miał wspierać rozwój kompetencji społecznych młodych ludzi. Jednym z zadań, jakie obejmował ten projekt, było zapewnienie wsparcia psychologicznego dla młodzieży oraz tutorów, którzy z nią pracowali. Dość szybko poczułam, że zadań, które mi powierzono, było mało. Zapytałam wówczas koordynatora projektu, Marcina Dziubka, co mogłabym jeszcze zrobić. Marcin zasugerował wtedy, żebym wymyśliła, jak mogłoby u nas – nie tylko w projekcie, ale w całej organizacji – działać zorganizowane, systemowe wsparcie psychologiczne. To była zwykła, codzienna rozmowa, a Marcin nie był wówczas osobą, która mogła zlecić mi taką misję. Postanowiliśmy się jednak temu pomysłowi przyjrzeć, nie wiedząc, jaki skutek to przyniesie. Dzięki temu, że Marcin budował strukturę projektu w całej Polsce, nawiązaliśmy kontakt z psychologami z różnych województw, będącymi jednocześnie instruktorami ZHP. Psychologowie ci byli zatrudnieni do niewielkiego zakresu prac w ramach tego projektu, głównie do oceny testów psychologicznych. Jednak byli oni zaczątkiem ogólnopolskiej siatki – nagle okazało się, że jako ZHP dysponujemy w każdym województwie psychologami, którzy mogliby zaangażować się w inne działania.

Mając taką podstawę, zaczęłam myśleć nad tym, co się powinno wydarzyć, żeby z tego wycinka zrobić coś więcej? Nasza ogólnopolska „ekipa” wcześniej w ogóle się nie znała, zaprosiłam jednak każdą chętną osobę do współpracy i wymiany myśli. Przez pierwsze miesiące dyskutowaliśmy na temat tego, jakie potrzeby trzeba by było zbadać, aby zaplanować działania szyte na miarę. Zaczęliśmy konstruować narzędzia do pomiaru tych zjawisk, którym chcielibyśmy się poprzyglądać. I mniej więcej wtedy, po kilku miesiącach dyskusji i poznawania się, nasze dwa poziomy organizacji się spotkały. Nasz ogólnopolski zarząd mierzył się – podobnie jak reszta kraju i świata – ze skutkami pandemii, która szalała w najlepsze. Wielu naszych instruktorów nie radziło sobie z nową sytuacją, zamknięciem. Stwierdzono wtedy, że instruktorzy harcerscy potrzebowaliby jakiegoś wsparcia. Pomyślano, że może byśmy uruchomili taki „telefon wsparcia covidowego”. Szukając osób, które mogłyby w tym pomóc, Marcin – który sam pchnął mnie wcześniej na tę drogę – wspomniał naszemu zarządowi o mnie i o tym, co robię. I w ten sposób pojawiliśmy się my. Inicjatywa całkowicie oddolna połączyła się z wizją kierunku z chęcią zapewnienia wsparcia, wtedy przede wszystkim naszej kadrze instruktorskiej, czyli wychowawcom harcerskim.

Otworzyła się furtka do rozmowy, jak takie wsparcie miałoby działać. A ja, która miałam już za sobą parę miesięcy myślenia na ten temat, byłam w stanie bez długiego zastanawiania się zaproponować model działania. Myśląc o włączeniu wsparcia psychologicznego w działanie ZHP, chcieliśmy, by było ono szyte na miarę, czyli adekwatne do tego, co robimy, a także niewykluczające innych możliwości wsparcia. Postanowiliśmy nie udawać, że jesteśmy ekspertami od wszystkiego, tylko robić to, w czym czujemy się pewni i dobrze przygotowani. Będziemy działać na zasadzie przekierowywania, łączenia i psychoedukacji. I tak rozpoczęła się moja przygoda z budowaniem wsparcia psychologicznego w organizacji. W grudniu 2020 roku oficjalnie powstał w ZHP telefon wsparcia psychologicznego, ówcześnie nazywany czasem telefonem wsparcia covidowego. Ten telefon i działania z nim związane stały się zalążkiem całego systemu wsparcia psychologicznego i zapoczątkowały systemowe podejście do wspierania naszych instruktorów i wychowanków ZHP.

P.S.: Mówisz „my” i wiem, że działasz w ZHP w ramach zespołu zajmującego się wsparciem psychologicznym. Czy on uformował się już wtedy, na etapie początkowym? 

K.Z.: Tak, tak. Staram się bardzo unikać „ja” w mówieniu o tym, co zrobiliśmy, bo to zawsze byliśmy „my” i praca całego zespołu. To była grupa ludzi, którzy najpierw zaczęli myśleć nad potrzebami i przygotowywać badanie. Potem wśród nich udało się znaleźć pierwsze 4 osoby, które podjęły się pracy przy telefonie wsparcia psychologicznego – Weronikę, Olę, Emilię i Magdę. Nasz zespół z oddolnej inicjatywy stał się oficjalnym zespołem przy zarządzie (Głównej Kwaterze), a obecnie – ze względu na mnogość naszych działań – przekształcił się w Wydział. Przyjmujemy tylko psychologów, wyjątkowo również pedagogów, którzy mają doświadczenie, dodatkowe kursy czy przeszkolenie w zakresie dziedzin okołopsychologicznych lub dotyczących interwencji kryzysowej. Większość osób działa z nami wolontariacko. Jedynym naszym działaniem profesjonalnym, za które pobieramy wynagrodzenie, jest świadczenie usług psychologicznych w ramach telefonu wsparcia psychologicznego. Aktywności związane z psychoedukacją, konsultowaniem czy innymi codziennymi sprawami są prowadzone przez wolontariuszy: psychologów i dwie pedagożki.

P.S.: Rozumiem. Powiedz proszę w takim razie, jakimi sprawami się zajmujecie? W czym czujecie się pewnie?

K.Z.: Zacznę może od tego, jak działa sama Strefa Pomocy, czyli nasz telefon wsparcia psychologicznego. Tak jak mówiłam wcześniej, mogą tu dzwonić członkowie ZHP i ich rodziny. Uznaliśmy, że jego powstanie jest zasadne dlatego, że w ZHP funkcjonuje dość dużo specyficznego nazewnictwa. Mamy na przykład: drużynowych, zastępowych, proporcowych, kronikarzy drużyn, szczepowych, komendantów hufca, komendantów chorągwi… Wyobraźmy sobie, że na przykład drużynowy potrzebowałby skonsultować sytuację wychowawczą w jednym z zastępów, gdzie podzastępowa ma zostać mianowana na funkcję przybocznej, co budzi duży opór jej koleżanek i prowadzi do narastającego konfliktu. Czy ludzie niezwiązani z ZHP zrozumieją, na czym polegają relacje w tej grupie? W zwykłym poradnictwie psychologicznym ten nasz przykładowy drużynowy często zanim wyjaśnił, kim jest, jakie są relacje w grupie, o co chodzi w różnych nazwach, mijało sporo czasu, a i tak ekspert nie do końca potrafił zapamiętać, kto jest kim. Nie dlatego, że ogólne poradnictwo psychologiczne czymkolwiek różni się od naszego – to jest zawsze ta sama usługa oparta na tej samej wiedzy. Natomiast różni się nasz język i przez to często mogliśmy być w tym pierwszym kontakcie niezrozumiani. Podobnie jak dzieciaki, które potrzebowały na przykład opowiedzieć o jakimś trudniejszym momencie czy o czymś innym, co się u nich wydarzyło właśnie w środowisku harcerskim.

P.S.: Czyli Wasze istnienie wewnątrz organizacji było ważne, bo pomagało skrócić drogę do zrozumienia problemu przez danego psychologa?

K.Z.: Tak, gdyby te dzieciaki zadzwoniły na inną linię pomocową, to oczywiście też uzyskałyby pomoc. Może być im jednak łatwiej, kiedy używają swojego języka – wtedy się tak nie blokują, to ich nie stresuje. Więc dlatego skupiliśmy się na tym, żeby być narzędziem dostępnym dla naszej kadry, dla naszych członków i członkiń, którzy dzięki temu nie będą musieli pokonywać tej pierwszej bariery, bo będzie łatwiej porozmawiać z kimś, kto rozumie, co mówią, i nie będzie zadawać pytań o używane terminy. Reszta usługi pozostaje standardowa. Wiadomo, że nie prowadzimy „terapii przez telefon”. To po prostu nie jest ta forma pomocy. Tym, co robimy, jest świadczenie poradnictwa psychologicznego. Na linii zdarzają się oczywiście różne sytuacje, dzwoniący mają różne problemy – czasem dość proste do rozwikłania, czasem bardzo poważne. Co do zasady, jeżeli słyszymy, że ktoś potrzebuje terapii, to staramy się tę osobę po prostu zachęcić, ośmielić, pomóc w postawieniu pierwszego kroku. Naszemu rozmówcy jest dzięki temu łatwiej, zaczyna wierzyć, że poproszenie o pomoc może mieć sens. Naszym zadaniem jest jak najszybciej przekierować tę osobę we właściwe miejsce.

P.S.: Później, kiedy ten telefon się już rozwinął, pandemia powoli się wygaszała. Zaczęliśmy wracać do normalności. I jakie były wtedy Twoje obserwacje (czy Wasze jako zespołu) w kontekście mierzenia się z problemami natury psychologicznej?

K.Z.: To jest w ogóle ciekawe! Na początku istnienia telefonu byłyśmy przygotowane na to, że ludzie będą dzwonić, bo na przykład stracili poczucie sensu pracy wolontariackiej albo jest im trudno, bo są zamknięci w domach. Myślałyśmy, że to będą główne wątki – faktycznie „covidowe” – które się potem wyczerpią. Jednak tak nie było. Oczywiście że pandemia wywołała pewne trudności, ale tak naprawdę tematyka poruszana u nas była cały czas bardzo różnorodna, telefonów związanych stricte z pandemią było niewiele. I tak już w zasadzie później zostało, jeżeli chodzi o nasze usługi. Jedyne, co się zmieniało w modelu naszej pracy, to to, że zaczynałyśmy od wsparcia wyłącznie dla kadry naszej organizacji. Bardzo szybko stwierdziłyśmy, że oczywiście wsparcie dla kadry jest ważne, ale ważne jest też to, żeby stworzyć narzędzie, z którego skorzysta ktoś młodszy, kto właśnie jest w kryzysie, na przykład nastolatek. On już ufa ZHP, więc być może do nas zadzwoni szybciej niż na ogólnopolski numer. A my wtedy możemy się nim zaopiekować i udzielić pierwszego wsparcia. I tak już zostało – mamy po dziś dzień rozmówców w bardzo różnym wieku, od dzieci po dojrzałych ludzi.

P.S.: Myślę, że to pokazało, że kontekst pandemii nie jest przesądzający, że może nie wystarczyć działanie tylko podczas pandemii.

K.Z.: Właśnie! Pandemia czasami była tylko triggerem, wyzwalaczem dla wielu sytuacji. Zadziałała jak lupa – pewne rzeczy mogliśmy zobaczyć wyraźnie, bo też zaczęliśmy na nie w ogóle zwracać uwagę. Jasne, że zmieniła się skala, bo pandemia była też naprawdę trudnym czasem zamknięcia, wyrwania z normalnego rytmu szkolnego i zawodowego. To była naprawdę duża trudność związana z dalszym rozwojem młodych ludzi i to bardzo na nich wpłynęło; na to, jak oni w tym momencie funkcjonują w świecie. Natomiast nie jest też tak, że nasz system wsparcia był wcześniej wydolny. Nie był – i czasem myślę, że możemy być wdzięczni, bo dostrzegliśmy to w wyniku pandemii i teraz zaczyna zachodzić potrzebna zmiana.

P.S.: Mówimy o rozwijaniu takiej inicjatywy w strukturach mocno zhierarchizowanej, dużej organizacji. Zastanawiam się, w jakim stopniu to sprzyjało działaniu, a w jakim mogło powodować jakieś problemy czy utrudnienia?

K.Z.: Na pewno jest trudno wprowadzać zmianę w studwudziestotysięcznej organizacji! Utrudnieniem była zdecydowanie nasza skala i to, że żyjemy w różnych miastach, różnych województwach, więc formowanie się naszego zespołu następowało w pełni zdalnie. Nasze działania mogło też utrudniać to, że mamy jako organizacja pewne metody działania i wypracowane ścieżki. Udało się nam jednak znaleźć obszary, w których jako zespół jesteśmy potrzebni. Kiedy myślę o wsparciu psychologicznym w ZHP, moim celem nie jest stworzenie sieci przychodni i poradni, ponieważ po prostu nie od tego jesteśmy. To w ogóle nie jest nasza specjalizacja jako organizacji – i dobrze! Przy tworzeniu struktury wsparcia psychologicznego w ZHP zależało mi na tym, aby wprowadzić rozwiązania, które będziemy mogli naturalnie wykorzystać w codziennym działaniu naszej organizacji, bez ingerowania w jego formę. Na przykład to, że mamy telefon wsparcia psychologicznego, pozwala szybciej uzyskać fachową poradę, gdy nasi wychowawcy mierzą się z trudnościami. Nie tworzymy w ramach wsparcia psychologicznego alternatywnych struktur, ale dajemy dodatkowe narzędzie już istniejącym. Trudnością we wdrażaniu zmian była wielkość ZHP, często pewne skostnienie albo lęk przed nowością. Natomiast przy stopniowym pokazywaniu, jak proponowane przez nas narzędzie wykorzystywać, udawało mi się łączyć stare z nowym.

P.S.: Czy możesz podać jakiś przykład na podstawie dotychczasowych doświadczeń?

K.Z.: Dobrym przykładem takiego łączenia jest to, co się wydarzyło niedawno. W czerwcu tego roku jako ZHP przyjęliśmy aktualizację naszej “Polityki ochrony bezpieczeństwa dzieci”, której nowa nazwa brzmi: „Polityka ochrony bezpieczeństwa dzieci, młodzieży i dorosłych w Związku Harcerstwa Polskiego”. Rozszerzyliśmy katalog osób, które chcemy chronić, doprecyzowaliśmy liczne kwestie, opisaliśmy dokładnie system. Sama praca nad takim dokumentem nie była u nas nowa, bo taką politykę mieliśmy już wcześniej, natomiast nowością był sposób jej przygotowania i jej obszerność. Pracując nad dokumentem, staraliśmy się stworzyć takie systemy interwencyjne i w ogóle taki system działania, który będzie wykorzystywał istniejącą strukturę. I dzięki temu, że mój Wydział już działał, jego członkowie stali się też członkami zespołu tworzącego aktualizację naszej polityki. A Strefa Pomocy (czyli nasz telefon wsparcia psychologicznego) stała się miejscem, gdzie zgłasza się wszystkie sytuacje, w których podejrzewamy, że dochodzi do przemocy albo do przekroczenia granic. Nasza Strefa Pomocy stała się w ten sposób takim uproszczonym centrum interwencyjnym. Oczywiście nie jesteśmy w stanie jeździć po całej Polsce i fizycznie prowadzić interwencji, więc nie można nas mylić z centrami interwencji kryzysowych. Natomiast spływają do nas informacje i wspieramy osoby działające lokalnie (w ramach lokalnych struktur) w podejmowaniu adekwatnych działań. Gdy mamy podejrzenie, że dochodzi do przemocy, nie próbujemy tego rozsądzać na poziomie naszej organizacji. Gdy podejrzewamy, że gdzieś mogło dojść do przemocy, która nosi znamiona przestępstwa, nie prowadzimy wewnętrznego śledztwa. System jest po to, żeby – tak jak wszyscy powinniśmy – taką przemoc jak najszybciej zgłosić do odpowiednich służb, żeby te mogły zacząć działać, a osoba małoletnia, która przemocy może doświadczać, jak najszybciej została otoczona opieką. Jeśli natomiast dochodzi do przemocy, która znamion przestępstwa nie wykazuje, tworzymy odpowiedni plan interwencyjny wewnątrz organizacji, żeby sytuację przemocy przerwać i zminimalizować jej skutki. Tak dzieje się na przykład w przypadku wykrycia zachowań wskazujących na przemoc emocjonalną.

Kiedy zaczynałyśmy – wówczas jeszcze w kompletnie sfeminizowanym zespole – nie byłyśmy umocowane jako psycholożki w strukturze ZHP. To, co robimy w organizacji, po co jesteśmy, jaki jest zakres naszego wpływu, wykuwałyśmy w działaniu. Teraz, po 4 latach, gdy pojawia się obszar, w którym nasza dziedzina się przydaje, dbamy o to, żeby nasze umiejętności były dobrze zagospodarowane. Jesteśmy na przykład włączani w zakresie konsultacji. Możemy z dumą stwierdzić, że wiele materiałów tworzonych przez ZHP konsultowanych jest z psychologami. I myślę sobie, że to jest bardzo ważna rzecz. Jesteśmy w tym momencie zespołem, który – w organizacji zajmującej się wychowaniem, a nie wsparciem psychologicznym – łączy specjalistów z zakresu psychologii i pozwala wykorzystać ich do tego, żeby zadania wychowawcze, czyli te dla nas podstawowe, realizować lepiej.

P.S.: Przez te 4 lata przeszłyście długą drogę aż do swojej obecnej pozycji. Czy możesz powiedzieć o tym, z jakim oddźwiękiem w ZHP spotyka się Wasza działalność i w jaki sposób szerzyłyście i szerzycie o niej informacje? Jak docieracie do osób, które mogłyby być nią zainteresowane?

K.Z.: Prowadzimy dużo kampanii edukacyjnych. Kiedy zaczynałyśmy, skupiałyśmy się na najbardziej podstawowym medium, czyli na Facebooku. Starałyśmy się publikować posty psychoedukacyjne raz na tydzień, dwa. To był czas pandemii, więc te treści rzeczywiście trafiały do zainteresowanych, bo ludzie szukali sposobów radzenia sobie z tym, co się wokół nich dzieje. Tworzymy dużo publikacji do naszej wewnętrznej prasy harcerskiej i staramy się poruszać tam tematy psychoedukacyjne. Uczestniczymy jako ekspertki i eksperci w przedsięwzięciach z zakresu dziedzin, w których faktycznie ekspertami jesteśmy – w podcastach, kierowanych teraz na przykład do rodziców harcerzy. Myśląc o dotarciu do naszych odbiorców, staramy się też działać systemowo, czyli ważne jest dla nas, żeby informacje o tym, że jesteśmy i kiedy można z naszego wsparcia skorzystać, były udostępniane na kursach przygotowujących naszych wychowawców do pracy z dziećmi. Pokazujemy się na wydarzeniach ogólnopolskich, na których prowadzimy warsztaty, opowiadamy o naszej działalności, dajemy szansę na rozmowę – po to, żeby oswajać ludzi z tym, że jesteśmy i że można z pomocy psychologicznej skorzystać.

P.S.: Nie wymagam jakichś dokładnych liczb czy statystyk, ale czy jesteś w stanie powiedzieć, jak dużo osób korzysta z prowadzonego przez Was telefonu? Czy ta liczba zmienia się w czasie?

K.Z.: Ta liczba rośnie, bo i docieramy do coraz większych grup odbiorców. Obecnie jest tak, że liczba telefonów w ciągu codziennego, 6-godzinnego dyżuru waha się od jednego do sześciu. Jedna rozmowa trwa około 45 minut. Staramy się nie prowadzić rozmów dłuższych niż godzinne. Rzadko zdarzają się takie dni, że nikt nie dzwoni – kiedyś zdarzały się one częściej. Naszym rekordem był chyba lipiec zeszłego roku, było wtedy około 60 telefonów przez cały miesiąc. Ale w mojej ocenie to jeszcze nie jest dużo. W porównaniu z innymi telefonami – czy z tym ogólnopolskim, czy na przykład z telefonem Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę – jesteśmy po prostu kropelką w morzu potrzeb i rozmów, które dzieją się każdego dnia. Jednak naszą skalą jest 120 000 osób, czyli średnie miasto, a nie cała Polska.

P.S.: Spróbujmy na koniec wyjść poza kontekst ZHP. Czy jako psycholożka, która ma już doświadczenie w budowanie struktury wsparcia psychologicznego, miałabyś jakąś radę czy ważną myśl dla osób, które chciałyby się zajmować podobnymi działaniami w swoich organizacjach?

K.Z.: Mam dwie takie myśli. Pierwsza z nich: Pamiętajmy, po co jest nasza organizacja i szukajmy takich rozwiązań, które są do niej dopasowane. Bo mam wrażenie, że bardzo łatwo jest tworzyć coś, co tak naprawdę będzie zamykające, a nie otwierające. Gdy nasza organizacja działa na dużą skalę, to trzeba zastanowić się, czy wsparcie psychologiczne dla jej członków jest potrzebne oraz w jakiej formie i dostosować naszą ofertę do tych potrzeb. Nie próbujmy na przykład na siłę kopiować rozwiązań z innej organizacji, bo może się okazać, że w naszej to w ogóle nie jest potrzebne albo forma tego, co oferujemy, nie jest adekwatna. Moja druga myśl jest taka, że jesteśmy w pewnym szczególnym momencie jako kraj. W związku z wejściem tzw. ustawy Kamilka wszystkie organizacje pracujące z dziećmi i młodzieżą – nieważne, czy to jest ZHP, czy klub sportowy – mają obowiązek wprowadzenia standardów ochrony małoletnich. I w ramach tych standardów mówimy dużo o przeciwdziałaniu przemocy, profilaktyce i odpowiednim, adekwatnym reagowaniu na podejrzenie wystąpienia przemocy, ale też o budowaniu środowisk, naszych małych społeczności, w których profilaktyka będzie tak dobra, że do przemocy dochodzić nie będzie. Myślę sobie, że to jest dobry moment dla różnych organizacji, które są do tego ustawowo zmuszone, żeby rzeczywiście zająć się tym problemem i zastanowić nie tylko nad tym, jak spełnić ustawowy obowiązek – bo to jest proste, to jest masa gotowych wzorów. Pojawia się pytanie: Jak ja naprawdę mogę zadbać o to, żeby było u mnie bezpiecznie? A mówiąc o bezpieczeństwie, także ochronie przed przemocą, automatycznie dotykamy kwestii wsparcia psychologicznego, warsztatów z psychologiem albo uwrażliwiania, więc to jest punkt, w którym nasze światy się spotykają. I mogę poradzić, żeby do tego podejść na poważnie – wykorzystać to, że jesteśmy do czegoś zobowiązani ustawą, żeby przekuć to na pogłębioną analizę i stworzenie czegoś lepszego u nas w organizacjach.

P.S.: To wszystko z mojej strony. Bardzo dziękuję za rozmowę, doceniam, że zgodziłaś się ze mną spotkać.

K.Z.: Proszę bardzo! Mam nadzieję, że ta historia – o tym, jak z grupy osób dyskutujących, „co by nam się mogło przydać”, powstał prężnie działający Wydział włączony w model działania organizacji – zainspiruje innych do działania. Mocno wierzę w to, że warto się angażować i zmieniać świat na lepsze. Poczucie, że jest się częścią tej zmiany, daje siłę – i tej siły nam wszystkim życzę!

👩 Katarzyna Zgódko – instruktorka harcerska w stopniu harcmistrzyni, działająca na poziomie lokalnym (komendantka hufca) oraz ogólnopolskim. Inicjatorka powstania w ZHP Wydziału ds. Wsparcia Psychologicznego oraz koordynatorka harcerskiego telefonu wsparcia psychologicznego – Strefy Pomocy. Z wykształcenia psycholożka oraz specjalistka od zarządzania. Zawodowo menedżerka, trenerka oraz doradczyni biznesowa.
💡 Korekta: Beata Zając

Piotr Statucki
Piotr Statucki

Członek zespołu badawczego. Socjolog, naukowiec, publicysta – zajmuje się tematyką samorządu terytorialnego, mieszkalnictwem oraz szkolnictwem wyższym.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Przeczytaj więcej:

    ← Do strony głównej