← Magazyn 1 / 2023
Dzień wolny? Zostanę w domu
– Przed przeprowadzką do miasta zdawało mi się, że będę odkrywać nowe miejsca, chodzić do kina, teatru, a teraz tak rzadko gdzieś się ruszam – tego rodzaju głosy słyszałem w paru niedawnych rozmowach. Dowód anegdotyczny, mógłbym skwitować i przejść nad nim do porządku dziennego. Problem ten zaczął do mnie jednak powracać. Wówczas odniosłem go do siebie – ostatnio nie wychodzę z domu tak często, jak bym chciał. Zdaję sobie sprawę, że nie tkwię w takiej sytuacji sam. W badaniu CBOS z lutego 2023 roku spytano Polki i Polaków o ich doświadczenia z minionego roku. 24% ankietowanych nie miało w tym okresie okazji wyjść do restauracji z rodziną lub przyjaciółmi. 53% osób nie było ani razu w kinie, 66% – na koncercie, 70% – na imprezie sportowej. W związku z powyższym chciałbym zapytać: dlaczego nie spędzamy czasu wolnego w przestrzeniach dostępnych w mieście?
Najprostsze wyjaśnienie: jesteśmy zmęczeni, nie wystarcza nam energii, brakuje czasu. Po zakończeniu pracy na dany dzień wolimy obejrzeć coś na ekranie telefonu czy telewizora. Zjeść obiad, położyć się i patrzeć w sufit. Niektórzy z nas lubią przebywać w swoich czterech kątach albo nie są przyzwyczajeni do spędzania czasu poza domem. Część z nas nie jest świadoma możliwości, jakie oferuje miasto. Inni wręcz przeciwnie – doświadczają klęski urodzaju, przytłoczeni zbyt dużą liczbą propozycji.
Zastanawiając się dalej, możemy na przykład zauważyć, że różne formy spędzania czasu wolnego często wymaga jakiegoś nakładu finansowego. To na przykład transport w obie strony, karnet na siłownię albo bilet do kina. We wrześniu 2022 roku blisko 40% Polaków i Polek deklarowało, że jest w stanie zapłacić za aktywności w czasie wolnym do 100 złotych na miesiąc. W kontekście inflacji tego typu wydatki są bardziej odczuwalne, a rezygnacja z nich pozwala zaoszczędzić. W październiku 2022 roku 62% badanych stwierdziło, że radzi sobie z inflacją, ograniczając wydatki na rozrywkę, wypoczynek i kulturę.
Ktoś odpowie na to: oczywiście, ale w miastach nie brakuje atrakcji dostępnych za darmo. Na jakie inne przyczyny możemy więc jeszcze wskazać? Być może same wydarzenia są niedopasowane do potrzeb osób żyjących w miastach. Jednym z problemów polityki kulturalnej miast jest moim zdaniem nadmierne przywiązanie do masowych wydarzeń i spektakularnych inwestycji. Są one niewątpliwie korzystne dla promocji miasta – pytanie, jaki zysk mają z nich lokalne społeczności. Jako mieszkaniec Łodzi zastanawiam się na przykład, czy potrzebowaliśmy Orientarium za ponad 260 milionów złotych (co kieruje nas na szersze pytanie o rolę ZOO we współczesnym świecie). Dostrzegam, jak ważne są mniejsze organizacje, dzięki którym w mieście odbywają się różnorodne wydarzenia: spacery, spotkania w bibliotekach, warsztaty jogi w parku. Które z nich są wobec tego bardziej potrzebne? Spytajmy samych zainteresowanych. Uwzględnienie ich głosów przekłada się na silniejsze poczucie współwłasności i większy poziom uczestnictwa w ofercie miasta.
Problemów zatrzymujących nas w domu możemy doszukiwać się też w samej przestrzeni miast. Tak, umówilibyśmy się na rynku ze znajomymi, ale tak się składa, że niedawno został zabetonowany. Zamiast chodnika i ławek w cieniu drzew dostaliśmy beton nagrzewający się latem do 50°C. Jeśli takie warunki mi nie odpowiadają, to co w takiej sytuacji mają powiedzieć inne osoby – także te poruszające się na wózkach, rodzice z dziećmi, osoby starsze? Zdarza się więc, że brakuje nam przestrzeni, w których możemy i chcemy spędzać wolny czas. Czasem są nam one odbierane. Sam z niepokojem patrzę na planowane zmiany w miejscach położonych blisko mnie: na rynku, w parku, na ulicy. Czy nie zostanie wycięte drzewo, które trzyma się dzielnie na komputerowej wizualizacji? Czy nikt w ostatniej chwili nie spróbuje w miejsce łąki wcisnąć parkingu dla samochodów? Zwracajmy uwagę na propozycje planowanych remontów; opowiadajmy się za wariantami przyjaznymi nam jako użytkownikom i użytkowniczkom miasta (zakładając oczywiście, że ktoś pyta nas w ogóle o zdanie).
Na problem aktywności w wolnym czasie warto spojrzeć też z perspektywy więzi, jakie łączą nas z innymi. Życie w mieście to obietnica autonomii i anonimowości. Druga strona tego medalu to poczucie odosobnienia w sytuacji, w której fizycznie jesteśmy otoczeni przez innych ludzi. Samotność jest przy tym doświadczana podobnie intensywnie przez osoby, które żyją w miejscowościach o różnej wielkości. Gdziekolwiek nie mieszkamy, brak silnych kontaktów z innymi będzie przekładać się na rzadsze spędzanie czasu wolnego poza domem. Przynależność do różnych grup społecznych wiąże się bowiem z mobilizacją do wspólnych działań. Na jakich polach możemy budować silne wspólnoty lokalne? Wokół siebie dostrzegam rozmaite ośrodki integracji: lokalne instytucje kultury, kluby sportowe, grupy sąsiedzkie, sieci koleżeńskie. Trzeba być świadomym, że każdy z nich sprzyja różnym praktykom i posiada swoje ograniczenia. Niewystarczające dla przyjętego celu są na przykład wspólnoty mieszkaniowe, które w obecnej postaci łączą tylko właścicieli mieszkań. Najemcy nie są już częścią tych wspólnot.
Tym, co pozbawia nas chęci do wyjścia z domu, mogą być też problemy komunikacyjne. W zależności od tego, w którym punkcie miasta mieszkamy, mamy nierówny dostęp do infrastruktury miejskiej. Dotyczy to także różnego rodzaju atrakcji, które często skupione są w centrach miast. Jeśli przez godzinę wracamy do domu z pracy w śródmieściu, to powrót tam na wieczorne wyjście może jawić się jako udręka. Problem ten jest szczególnie widoczny w obliczu procesów rozlewania się polskich miast (chodzi tu o chaotyczne rozbudowywanie się miasta na tereny coraz bardziej oddalone od jego centrum). Odpowiedzią na ograniczenia związane z komunikacją może być rozwój małych ośrodków aktywności dla osób żyjących w najbliższej okolicy. Konieczne jest jednocześnie włączanie wszystkich części miasta do sieci komunikacyjnej, z uwzględnieniem dobrego transportu zbiorowego.
***
W Stowarzyszeniu zastanawiamy się między innymi nad tym, jak sprawić, żeby nasza przestrzeń lokalna stawała się coraz lepsza. Oferta dostosowana do osób żyjących w miastach mogłaby rozwijać się przy pomocy jednostek pomocniczych samorządu. Wymagałoby to jednak przyznania im większych niż teraz kompetencji, a dalej – rozszerzenia ich współpracy z innymi instytucjami, takimi jak domy kultury czy biblioteki. Na razie warto wymagać od władz samorządowych, aby pytały nas o zdanie w kwestii przestrzeni publicznych – tak, aby formy spędzania czasu w mieście były atrakcyjne, różnorodne i dostępne.
O lepszą przestrzeń publiczną możemy także zabiegać dzięki oddolnym inicjatywom. Świetnym przykładem z mojego lokalnego podwórka jest Mapa Drzew Łodzi – projekt mający na celu społeczną inwentaryzację drzew i kontrolę zarządców zieleni. Polskie miasta dysponują niepełnymi informacjami na temat własnych terenów zielonych, nie inaczej jest w Łodzi. Dzięki pracy wolontariuszy przez nieco ponad rok zinwentaryzowano tu ponad 25 000 drzew. Ta inicjatywa pokazuje, że kiedy zawodzą nasze władze, czasem zostaje wziąć sprawy w swoje ręce. W tym przypadku – wziąć w rękę telefon z dostępem do internetu i ruszyć w teren.
W ramach rozruchu możemy zacząć od siebie i swojego najbliższego otoczenia. Pamiętajmy o idei małych kroków – oraz o tym, że nie musimy ich stawiać samodzielnie. Kto wie, może namówimy znajomego na wspólny projekt w budżecie obywatelskim? Albo wbrew tytułowi tego tekstu wyruszymy chociaż w wolny dzień z domu. Wystarczy zaproponować komuś z bliskich wspólny spacer (pogoda staje się powoli coraz lepsza). Ja robię to właśnie teraz: sięgam po telefon, piszę... Trwa wysyłanie... Już.
Przeczytaj więcej:
← Do strony głównej