Magazyn 1 / 2023

Sami swoi, czyli polski gej w kłótni o miedzę

Marcin Dziubek

Marcin Dziubek

03 lis 2022

- Toż to swojska krowa, tatko! Na całym świecie takiej nie ma, tylko w Krużewnikach! Przecie to Mućka – Kargulowa! Kargule tu są! 
- Bandyty! Ot, znaczy się, znaleźli my swoje miejsce.

Jaki jest przepis na prawdziwego Polaka? Płacze na Czterech Pancernych, ale nie lubi komuny? Kocha papieża, ale nie znosi sąsiadów? Szczyci się swoją tolerancją, ale gdyby to od niego zależało, każdy byłby “jak normalny człowiek”? Jak zmieścić w tak prostym pojęciu tak wielkie sprawy? Jak ustanowić Polakiem mnie, Ciebie, ją, jego, pana, panią, nas? I co ważniejsze: czy każdego zmieścić się da?

Często w przekazach medialnych, szczególnie w trakcie kampanii wyborczych, słyszymy z ust prominentnych polityków (ostatnio bryluje w tym Jarosław Kaczyński) o tym, że jesteśmy narażeni na zgubę, którą szykują nam zachodni ideolodzy, chcący dokonać ogromnego eksperymentu inżynierii społecznej, by stworzyć nowego człowieka. Tak jak kiedyś robił to Stalin i komunizm, tak teraz Zachód i Unia Europejska. Człowiek ten ma być ponoć oderwany od swojej ziemi, korzeni, tradycji. Ba! Ma być nawet pozbawiony podstawowych cech, jak płeć czy orientacja seksualna. Ma funkcjonować w społeczeństwie do tego stopnia egalitarnym, że nie będzie już liczyć się nic – rodzina, władza, wartości, przyjaciele, status społeczny, praca i jej wyniki itd., itp. (Nie ma zresztą większego znaczenia, co tu wymienimy, bo w tych bełkotliwych słowotokach można zmieścić właściwie wszystko).

Oczywiście czasem padają konkrety. Ideologia LGBT. Ekoterroryzm. Eurokraci. Zachód. Niemcy (ci ostatni chcą nas zapewne pozbawić binarności płciowej, bo sami nie radzą sobie ze słowem “mädchen”). Założenie jest takie: to, co obce i niezrozumiałe, przychodzi z zewnątrz. Nie ma na to miejsca w naszym grajdole. U nas możemy się prać po mordach jak Kargul z Pawlakiem za kawałek naruszonej miedzy, ale na pewno nie będziemy akceptować tego, że chłop za babę się przebiera. Zboczeniec. Pedał. Pederasta. Pedofil. No, chyba że robi prawdziwy, polski kabaret.

Używając takiej narracji, nie zostawia się przestrzeni na inność, co jest trudne dla dwóch stron – i tej innej, i tej stojącej na straży polskich ideałów. Przecież jeśli, jakimś cudem, niepostrzeżenie przemknie nam przed nosem dziwność i zniekształcenie, może zdarzyć się tragedia. Winnych co prawda nie trudno byłoby znaleźć, ale ile trzeba byłoby stracić energii na to, by wyprostować sytuację? Kościołów mogłoby zabraknąć, by wszystkich odpowiednio nawrócić. Trzeba więc być ciągle czujnym – by się nie wychylać, ale i by złapać odchylonego.

Przez przypadek całkowity i przyrzekam - nie ze swojej winy! - urodziłem się w tym kraju będąc gejem. Mogłem gdzie indziej, wiem. Starałem się pisać podania, ale miałem problem z dołączeniem zdjęcia, bo w macicy było za słabe oświetlenie, by je zrobić, więc nikt ich nie rozważył. Matce udało się tylko spakować reklamówkę rzeczy i wynieść się ze wsi do miasta. Tyle by było na temat budowania lepszego życia dla dziecka (choć prawdopodobnie rozważała to raczej w kategoriach ekonomicznych, nie komfortu psychicznego i czułej, wspierającej inność wspólnoty).

Odchowany przez polską szkołę i harcerstwo wyszedłem na kawał Polaka. Płaczę na hymnie, znam się na historii, serce mi pęka odpowiednio podczas słuchania gawęd o żołnierzach wyklętych. Lubię Prusa i Żeromskiego, oglądałem skaczącego Małysza i zdzieram sobie należycie gardło, gdy krzyczę “Polska gola” na mistrzostwach.

Jedynie z tym gejostwem nie trafiłem. Żaden szablon nie chciał zadziałać. Szukałem w serialach, filmach, książkach, historiach rodzinnych, telewizyjnych i bajkowych. Ani kujawiak, ani krakowiak, ani nawet polka nie kręciły się w odpowiednią stronę, nie podskakiwały w tym rytmie. Trzeba było rozejrzeć się dalej. Tylko jak to zrobić, by nie zostać oskarżonym o zdradę?

A chciałem bardzo być swój! Do dziś wolę słuchać polskiej muzyki, zachwycać się polskim kinem czy przyrodą. Zależy mi na naszych wspólnych sprawach, na lepszym jutrze dla mnie i dla moich dzieci. Tylko że ogromna część mojej osoby nie może realizować się w tej wspólnocie. By czuć się dobrze, by czuć się zaakceptowaną i wspartą, wychyla głowę ponad tłum i szuka osób, które noszą podobne, tęczowe kapelusze. Powoduje to, że łatwiej jest nawiązać kontakt, nić porozumienia i budować wspólnotę z tymi, którzy mają podobnie odczucia, doświadczenie życiowe itd.

To ma ogromne konsekwencje! Bo w tym poszukiwaniu nie trafiamy w próżnię. Polski gej trafia na kulturę gejowską. Ogromną, bogatą, kolorową i... niepolską. Co wtedy się dzieje? Wtedy zaczyna balansować na krawędzi. Miedza, która dzieliła go od reszty polskich braci i sióstr, ale zaczyna zamieniać się w ogromny kanion, którego nie da się przeskoczyć. Realizuje więc swoje potrzeby, odnajduje schronienie, czuje się przez sekundę zrozumiany, by za chwilę włączyć telewizor i usłyszeć, że na dobrą sprawę, przez takich jak on i kulturę, którą promuje (czy też przemyca, bo przecież jest agentem tajnych służb społecznego rozkładu), zginie rodzina, wspólnota, wartości. Skończy się Polska, skończy się Europa, a może i chrześcijaństwo.

Jak wyjść z tego dualizmu? Jak pogodzić tęsknotę za byciem zrozumianym i wyrażaniem siebie w taki sposób, jaki jest dla ciebie bliski, z tym, w czym się wychowałeś? Jak zakopać ten rów, jak pogodzić te dwa światy?

Przede wszystkim - walczyć o swoje. Pokazać, że jesteśmy stąd i zawsze byliśmy, a rów ten jest tak naprawdę sztuczny i może nigdy nie istniał.  I choć miłym i łakomym kąskiem jest propozycja zanurzenia się w ponadnarodowej (choć de facto amerykańskiej) kulturze queeru, nie jest to rozwiązanie dobre na dłuższą metę i ostatecznie wpłynie na zacieranie się naszych rodzimych wątków, naszej unikatowości. A ja chcę być gejem i Polakiem! Polakiem i gejem.

Walka ta może rozgrywać się na wielu frontach. Co więcej, mimo tego, że przyjąłem paramilitarny ton i słownictwo, nie zakładam, że musimy z marszu (nomen omen) podkładać brokatowe bomby pod Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na początek wystarczy obecność i reprezentacja. Niech żyją Biedroń, Śmiszek, Grodzka, Gill-Piątek i Żukowska! Niech żyje film “Hiacynt”, niech żyją wszystkie queerowe postaci “Klanu” i “Na wspólnej”. Niech żyje redaktor Piotr Jacoń i jego transpłciowa córka. Niech żyją polskie, wspaniałe sportowczynie lesbijki i osoby biseksualne! Byliśmy, jesteśmy i będziemy.

Czy wyobrażam sobie, że Witia Pawlak mógł być gejem? (Uśmiecham do siebie, gdy to piszę, bo gdy byłem nastolatkiem to bardzo podobał mi się Jerzy Janeczek, który grał tę postać w “Samych Swoich”). Myślę, że mógł. Wyobrażacie sobie scenę z sianem, w której zamiast Jadźki jest Janek, któremu Witia proponuje, że mu pomoże? Cudo.

Kochani – gejostwo może być polskie, a polskość może być gejowska, tak jak jest heteronormatywna. W lepszym jutrze wyśpimy się tak, jak sobie teraz pościelimy. Ja ścielę więc wizję wspólnoty, która jest włączająca i otwarta na wszystkie kolory tęczy, a jako swojego traktuje każdego, kto chce w niej być. Taką, w której “Sami swoi” to my wszyscy, niezależnie od tego, jak mocno i namiętnie się kłócimy.

✅ Korekta: dr Beata Zając
Marcin Dziubek
Marcin Dziubek

Członek zarządu. Politolog, publicysta, edukator – pisze o tematach związanych z tożsamością, polską sceną polityczną i debatą publiczną.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Przeczytaj więcej:

    ← Do strony głównej